Warning: A non-numeric value encountered in /home/intermed/domains/intermedia.asp.krakow.pl/public_html/wiki/skins/strapping/Strapping.skin.php on line 235

Warning: A non-numeric value encountered in /home/intermed/domains/intermedia.asp.krakow.pl/public_html/wiki/skins/strapping/Strapping.skin.php on line 235
Skocz do: nawigacja, szukaj

KrzysztofManiakEstetykaM

Krzysztof Maniak: Estetyka

„May the Horse Live in Me”

Performans pt. „May the horse live in me” duetu artystycznego „Art Oriente Objet” , w 2011 roku zdobył główną nagrodę w kategorii „Hybrid Art” na festiwalu „Ars Electronica” w Linzu. Jest to praca wielowątkowa, dotykającą kilku sfer życia człowieka i zwierząt na ziemi, interakcji jakie zachodzą pomiędzy nimi, a otaczającą je na co dzień rzeczywistością. Akcja zwraca również uwagę na inne niż antropocentryczne postrzeganie otaczającego nas świata, sprzeciwia się ogólnie uznanej zasadzie, że miejsce zwierząt w świecie podyktowane jest przez ludzi. Dokumentacja z performance, która jest głównym świadectwem zaistniałej akcji, od początku była owiana aurą tajemnicy związanej z możliwą konfabulacją zdarzenia. Wśród widzów mogły się wówczas rodzić pytania o realność zaistniałej sytuacji (transfuzja zwierzęcej krwi do organizmu człowieka), czy nie była ona przypadkiem bardzo dobrze zaaranżowaną mistyfikacja.

Tak czy inaczej, nie zagłębiając się w te nie do końca uzasadnione dywagacje, idee, które artyści chcieli przekazać, ich zamysły pozostają te same, tak samo uniwersalne i ekstrawaganckie, a kwestia „wykonania” czyli w tym wypadku zaangażowania zdrowia artystki w całe przedsięwzięcie mogą być tu przesunięta na drugi plan. Osobiście jednak wierzę, że historia ta odbyła się z całym trudem i poświęceniem nierozłącznym tego rodzaju sztuce.

Performans, o którym chcę napisać jak już wcześniej zarysowałem polegał na transfuzji końskiej krwi do krwiobiegu artystki, będącej podmiotem sytuacji. Podczas performansu, który miał miejsce w Ljublajnie w 2010 roku, na artystce Marion Laval-Jannete z duetu Art Orient Objet ( Marion Laval-Jannete i Benoit Mangin), dokonano iniekcji jednej strzykawki pobranej wcześniej końskiej krwi (co widać na dokumentacji wideo wyświetlanej w trakcie głównego pokazu). Na wideo, widać również sztab medyków czuwających nad bezpieczeństwem i zdrowiem artystki. Mimo iż akcja planowana była od trzech lat, w których to Marion szczegółowo studiowała wiedzę na tematy związane z transfuzjami krwi, cały czas istniało niebezpieczeństwo szoku anafilaktycznego, który mógł nieść za sobą konsekwencje w postaci śmierci artystki. Co jest jednak ważne w całym tym przedsięwzięciu, krew przetoczona do układu krwionośnego Marion była odpowiednio przygotowana. Duet Art Orient Objet wspomniana w wywiadzie udzielonym dla Art&Science Meeting (na który w tej pracy się powołuję)(1), że z końskiej krwi zostały wyeliminowane niektóre składniki , mowa o czerwonych krwinkach, które są skrajnie cytoksyczne, limfocytach i makrofagach, zachowane za to zostały inne elementy takie jak immunoglobiny, które przenoszą informację z jednego organu ciała do drugiego, nie była tylko informacją immunoglobiczną lecz również tą która dotyczy potrzeb ciała. W przygotowaniach do performansu artystka sprawdzała na sobie różne immunoglobiny, po to, by podczas właściwego performansu uniknąć szoku anafilaktycznego, dzięki temu organizm artystki mógł rozpoznać obce ciała i pozbyć się ich nadmiernej, szkodliwej ilości. Po około godzinie czasu od transfuzji, została pobrana od Marion próbka krwi, zmieszanej przez jej organizm z końską, nazwaną później „krwią centaura”, która zresztą po 10 minutach prawie całkowicie zakrzepła, co świadczy o wytworzeniu się w organizmie artystki stanu zapalnego.

Akcentem zamykającym występ, następującym po wszystkich „obrzędach”, które możemy porównać do rytuałów przypominających nam rytuał braterstwa krwi, był moment w którym artystka założyła na swoje nogi specjalne protezy łudząco przypominających końskie kończyny, dzięki czemu jej fizyczna wysokość równa była wysokości zwierzęcia, a podczas manifestacyjnego spaceru jaki wykonała z koniem po sali, pomiędzy istotą ludzką a zwierzęciem wytworzyła się wizualna symbioza. Ruchy stały się synchroniczne, a bliskość człowieka i zwierzęcia (mimo iż zapośredniczona przez technologię) stała się niebywale realna. Kolejną odsłoną, niewidoczną dla nas bezpośrednio, a o której artystka wspominała miała miejsce w następnych dniach po performansie, (bezpośrednio po nim jej organizm zareagował gorączką i ogólnym osłabieniem). Mianowicie w jej ciele i umyśle zachodziły nietypowe reakcje, o których możemy dowiedzieć się z wywiadów. świadczą one również o tym, że jej performans to proces mający realne skutki oddziaływania, angażujące całe jej życie. Do takich należała bezsenność (ponoć nie mogła przez parę dni spać dłużej niż 1 godzinę ciągiem), następnym efektem ubocznym była nadwrażliwość na bodźce i lęki wywołane choćby poprzez lekkie, lecz niespodziewanym dotknięcie oraz „dziwny” apetyt, cokolwiek kryje się za tym sformułowaniem. O tych dolegliwościach artystka rozmawiała z immunologami, a w szczególności specjalistami zajmującymi się na co dzień końmi. Twierdzili oni zgodnie, że jej nietypowe zachowania, bezsenność, nadwrażliwość na bodźce, nie występowały wyłącznie na podłożu psychologicznym, lecz były reakcjami „końskimi”.

Od pierwszego zetknięcia się z dokumentacją tego performansu, wywarł on na mnie duże wrażenie równolegle na kilku płaszczyznach artystyczno naukowej eksploracji, która do tej pory (mimo swojego rozmachu i nabierającego w ostatnim czasie impetu) nie była przeze mnie należycie doceniana. Działający od lat 1991 roku duet z Francji w swoich artystycznych poszukiwaniach sięga po wiele mediów jednocześnie, zacierając przy tym granice pomiędzy nimi. Do głównych należy: wideo performans, body art wtopione w szeroko rozumianą sztuką eksperymentalną, transgeniczną oraz bioart. Działania, które prezentują poza bardzo rozbudowanym zapleczem naukowo- technologicznym (jak było w przypadku „May the horse live in me”), dotykają idei i problemów bardzo ważnych we współczesnym świecie, a przy całej swej poetycko mitologicznej aurze sięgającej zakorzenionych w naszej świadomości rudymentarnych instynktów, stają się porywającą narracją, zarówno dla fascynatów takiej sztuki, jak i osób wolących bardziej tradycyjne przedstawienia.

„Niech koń żyje we mnie” bo tak tłumaczony jest tytuł tej pracy, jest wyzwaniem do zerwania z antropocentrycznym postrzeganiem natury, do uczynienia z organizmu ludzkiego tu dość dosłownie „przechowalni” dla innego gatunku. Na marginesie chcę powiedzieć, że praca ta w moim odczuciu nie musiała być wykonana w sposób tak dosłowny, tak radykalny, mogła pozostać w sferze jedynie symbolicznej, jednak trud jaki został włożony w jej wykonanie, wieloletnie przygotowanie i poświęcenie artystki są tu niebywałe i mają w sobie pierwiastek mistyczny. Pracę tę można rozpatrywać w kilku aspektach: między innymi zaangażowania politycznego, naukowego, które ma za zadanie poszerzanie wiedzy z zakresu etologii i immunologii, czy ekologicznego, nawołującego do ochrony ginących gatunków zwierząt, zwłaszcza, że artystka na początku chciała dokonać transfuzji krwi pandy co zapewne byłoby bardziej dosłowne i w mojej opinii gorzej wypłynęło na odbiór pracy. Tak cała strona wizualna i rytualna wypadła dużo bardziej przekonująco, a powstała w końcowej fazie projektu postać kobiety konia, przywodzi oczywiście na myśl wizerunki mitologicznych centaurów, prymitywnego plemienia zamieszkującego lasy Tasalii, dzikiego połączenia człowieka i zwierzęcia, poszerzając tym samy kontekst działania.

Ten radykalny gest bo rozpatrywałbym tę akcję w kategorii gestu, niesie za sobą konkretne możliwości, zarówno zgłębiania wiedzy w temacie łączenia organizmów, daje przepustkę do dalszych badań nad transfuzjami krwi pomiędzy gatunkami (której nieświadome prowizoryczne próby sięgają XVI wieku)(2). Z drugiej strony otwiera przestrzeń, która źle wykorzystana może przynieść niebezpieczeństwa. Ciężko stwierdzić czy zacieranie granic pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem w sferze biologicznej jest moralne, czy nie powinno zostać tak jak jest a akcja, którą zaproponowało Art Oriente Objet pozostać powinna w sferze radykalnej manifestacji dotyczącej sytuacji zwierząt..

„May the Horse Live in Me” niesie też za sobą drugoplanowe wartości i zadaje pytanie odnośnie badania możliwości swojego ciała, poddawania go testom wytrzymałościowym w sztuce i życiu codziennym, zadaje też pytanie o dozwolone modyfikacje ciała i psychiki człowieka (np. w tradycji perfmormansu, Sam Hsieh – one year performance). Akcję tę można osadzić w kontekście dotychczasowych dokonań w sztuce współczesnej, można ją zaliczyć do nurtu body artu, performansu, jak również sztuki interaktywnej, szukając konotacji z takimi artystami jak Stelarc czy Orlan. W aspekcie body artu (3) w którym artysta poprzez modyfikacja swojego ciała, trwałą bądź chwilową chce wzbudzić u widzów emocje wynikające z tkwiącej w nas wrażliwości na własne ciało. Tutaj można się jego dopatrywać nie tyle w efektownych końskich nogach ale przede wszystkim w niewidzialnej sferze wnętrza organizmu ludzkiego, układu krwionośnego i zmian jakie w nim zachodziły, bardzo subtelnych, według mnie na dużo wyższym poziomie, których korzenie prawdopodobnie tkwią w obrzędach rytualnych pierwotnych plemion. Głębokie psychofizyczne doświadczenie, tutaj jednak nie upiększające ciała fizycznego a ducha, wprowadzające w stan hipnozy, ekstazy, przeżycia na pograniczu transcendencji, które towarzyszy tej akcji.

Na koniec chciałbym przywołać jeszcze aspekty wizualne pracy. Ilustracja, która powstała nie jest najważniejszą składową działania , ale nie da się ukryć że przykuwa ona uwagę i niejako spina całą idee w jedno czasoprzestrzenne zdarzenie, mające (dla widzów) swój szczęśliwy finał w teatralnym akcie, który rozpoczyna się kiedy zapada kurtyna zasłaniająca „medyczną” część eksperymentu a ukazuje się sytuacja, w której za pośrednictwem technologii, niewątpliwie obecnej w tym działaniu, człowiek łączy się ze zwierzęciem próbując dotrzymać mu kroku, nie ma tu widocznej wyższości rasy ludzkiej nad zwierzęciem, ukazana relacja daje wrażenie braterskiej, mając w podświadomości również wspominane wcześniej braterstwo krwi, fikcyjne powiązanie dwóch obcych istot dokonane poprzez symboliczne wzajemne wypicie czy zmieszanie kilku kropel swojej krwi. Wizualną część można również zaliczyć do swego rodzaju rzeźby, żywej rzeźby, której rdzeniem jest ludzkie ciało a komponentami są protezy wykonywane z każdym dniem coraz lepiej, będące nieraz osobnym bardzo zaawansowanym technologicznie urządzeniem. Interakcja zachodzi to na kilku płaszczyznach, między innymi ciała ludzkiego w kontekście technologii będącej niejednokrotnie przedłużeniem, kontynuacją mającą na celu sprzężenie człowieka z maszyną, co widoczne jest bardzo dobrze w pracach australijskiego artysty Stelarca, znanego z ingerowania w swoje ciała, niejednokrotnie oddając go w ręce widzów, którzy poprzez interfejs mogą manipulować nim i jego odczuciami, wspominam tę sytuację ze względów na zagadnienie interakcji, którą na tym przykładzie można nazwać ją zewnętrzną podczas gdy w następnym przykładzie na podstawie analogii z inną artystką zaznaczę możliwą interakcję wewnętrzną (człowiek jako materia, która pod wpływem ingerencji z zewnątrz (np. medycyna) zmienia się na płaszczyźnie psychofizycznej). Mam tu na myśli Orlan, która swoje ciało postanowiła uczynić materiałem rzeźbiarskim, oddając go w ręce chirurgów plastycznych, którzy na podstawie projektu artystki mieli przekształcić jej wizerunek, czyli tym samym świadomość postrzegania swojego ciała przez „pacjenta”. Mam wrażenie że te dwie sytuacje są do siebie bardzo podobne mimo że na pierwszy rzut oka, zewnętrze i wnętrze wydają się nie mieć jasno sprecyzowanego wspólnego mianownika.

Reasumując, akcja „May the Horse Live in Me” w jaskrawy sposób przedstawia dzisiejszą potrzebę obcowania z naturą, doświadczania jej na różne sposoby, jest egzemplifikacją skrajnych przykładów miłości do zwierząt, poprzez swoje przerysowanie wzbudza w nas potrzebę zmienienia postrzegania na naturę, traktowania jej jako równorzędnego partnera. Z drugiej strony zadaje pytania dotyczących moralności takich zachowań, czy są one potrzebne, czemu tak naprawdę służą? Czy mają za zadnie być pretekstem do poszukiwań medycznych, sprawić by w przyszłości krew zwierzęca mogła ratować ludzkie życie, czy może zatrzeć granice pomiędzy gatunkami, tworząc istoty niczym z filmów science fiction. Rodzi się pytanie - czy jest to możliwe?

Przypisy: 1 http://laznia.pl/artandscience/pl/teksty/art_oriente_objet.html 2 http://www.darkrwi.info.pl/portal/pokaz/23/jakie-byly-poczatki-krwiodawstwa-i-krwiolecznictwa.html 3 http://pl.wikipedia.org/wiki/Body_art

Bibliografia: http://www.obieg.pl/artmix/16533 http://obieg.pl/artmix/24226 http://www.dwutygodnik.com/artykul/2639-mozliwosc-doswiadczania.html http://www.designboom.com/art/art-oriente-objet-may-the-horse-live-in-me/ http://www.flickr.com/photos/arselectronica/5760903831/in/set-72157626681461661 http://artorienteobjet.free.fr/